"A może jednak nauczyłem się dzięki koszykówceczegoś o życiu: obchodzisz innych ludzi tylko wtedy, gdy możesz pomóc im wygrać. Jeśli nie możesz tego zrobić, przestajesz się liczyć."
(s. 260)
Tytuł: Niezbędnik obserwatorów gwiazd
Autor: Matthew Quick
Liczba stron: 320
Spośród dzisiejszej literatury młodzieżowej trudno wyłowić prawdziwe perełki. Większość ksiązek opiera się na schematach, mamy szarą myszkę i gwiazdę szkolną, bądź jednakowe dystopie. Jednym z lepszych autorów tego gatunku jest Matthew Quick. Potrafi w prostych słowach opisać ludzkie emocje, a każda jego powieść niesie se sobą przesłanie.
Bellmont jest peryferyjnym miastem rządzonym przez irlandzką mafię oraz czarne gangi (zależy od dzielnicy), zatem nikt nie może czuć się bezpieczny. Przy jednej z zaśmieconych ulic mieszka Finley- emo zamknięty w sobie chłopak, którego ojciec pracuje na nocną zmienę, a dziadek nie ma nóg. Przyjemność sprawiają mu tylko dwie rzeczy: gra w koszykówkę, która go odizolowuje od świata oraz obserwowanie gwiazd ze swoją dziewczyną Erin. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się chory psychicznie zafascynowany kosmosem Numer 21 z niemiłą przeszłością. Wtedy wszystko ulegnie zmianie.
Szczerze? Z podobną fabułą się nie spotkałam. Mafia, gangi, ponure miasto - autor miał pomysł. Zatem przejdźmy do samego wykonania.
Nie mogłam wkręcić się w początek. Nie wiedziałam co, jak gdzie. Do tego koszykówka mnie irytowała. Lecz stopniowo przyzwyczajałam się do hobby Finleya, a także do jego emowatości małomówności. Akcja się rozwijała, a mnie pochłaniały wydarzenia przedstawione na kartach powieści. Wątek miłosny to tło, nie jest przesłodzony,jest całkiem naturalny.
Jakich problemów dotyka autor? Rasizmu, nietolerancji, biedy, życia w ciągłym strachu, wykluczenia, stresu pourazowego. I mogłabym tak dłużej wymieniać. Pokazał, czym jest dla człowieka utrata kogoś ważnego, jedynej nadziei na lepsze jutro. Uświadomił, że wszystko, nawet największa pasją może niespodziewanie zniknąć.
Quick niewątpliwe lubi kreować oryginalne, nietuzinkowe postacie. W "Prawie jak gwiazda rocka" mieliśmy do czynienia z niepoprawną optymistką mieszkającą w autobusie. Tym razem powołał do życia małomównego osiemnastolatka oraz Numer 21, którego postać pozostaje zagadką do samego końca.
Co mi się nie spodobało? Samo miasteczko Bellmont było nierzeczywiste. Rozumiem; w każdym mieście znajdzie się dzielnica zaśmiecona i niezadbana. Ale żeby WSZYSTKO tak wyglądało? Lekka przesada. Zniknięcia nie robiące na nikim wrażenia? Pozostawię to bez komentarza. Lecz gdyby nie to klimat nie byłby tak ponury, co było jedną z lepszych stron powieści.
To nie jest kolejny odmóżdżacz. Ta powieść ma przesłanie; daje do myślenia. Przez pryzmat rzeczywistości przekaże jak ważna w naszym życiu jest przyjaźń.
Moja ocena:
7/10
Książka już od dawna znajduję się na mojej liście książek do kupienia, tylko nie mam czasu aby się po nią wybrać ;)
OdpowiedzUsuńKochana wpis wyszedł ci świetny. Z niecierpliwością czekam na więcej ;)
Pozdrawiam z całego serduszka <3
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
Jeszcze nie czytałam nic spod pióra tego autora. I te twoje wykreślanki w tekście :D <3
OdpowiedzUsuń