Oni żyją wśród nas...
Autor: CC Hunter
Tytuł: Urodzona o północy
Cykl: Wodospady Cienia cz. 1
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Feeria
Życie szesnastoletniej Kylie Galen nie jest proste. Wręcz przeciwnie. Jej rodzice się rozwodzą, rzuca ją chłopak, umiera jej babcia, a ją nawiedza duch tajemniczego żołnierza, którego nie widzi nikt poza nią. Wystarczyła tylko jedna nieodpowiednia impreza, na której gości także policja, a matka wysyła ją na obóz "dla trudnej młodzieży". To tam dowie się prawdy o sobie...
Nie jest to powieść nowatorska i unikatowa. Na rynku aż roi się od książek gatunku paranormal romance. I głównie są to książki amerykańskie bądź angielskie. Choć od niedawna także polscy autorzy biorą się za pisanie takich powieści, które stają się plagiatem, kopią w czystej postaci.
Na pozór wszystkie te tematy: trójkąt miłosny, ukochane przyjaciółki, wredne dziewczyny, wysłanie nastolatka do elitarnej szkoły/ na obóz pojawiały się w młodzieżówkach już miliony razy. Ale jednak ta książka może coś wnieść do naszego życia.
Zacznę więc od plusów tej książki. Po pierwsze: okładka. Utrzymana w jednej tonacji, ma swój klimat i przyciąga. Zapewne jest to las znajdujący się w pobliżu Wodospadów Cienia. Przy jednym rozwidlonym drzewie stoi blond-włosa dziewczyna ubrana w krótka, czarną sukienkę. Jasne, ona odtwarza naszą główną bohaterkę. Wspomniałam już, że różowa czcionka świetnie sprawdziła się na fioletowym tle?
Styl autorki nie należy do najbarwniejszych, jest prosty i lekki, dzięki czemu szybko i przyjemnie czyta się tę powieść. Cieszę się z wyboru pisania w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Mogę się założyć, iż gdyby to Kylie była narratorką, powieść zostałaby przesycona użalaniem się nad sobą i dylematami, które nie dotyczyły niczego innego poza chłopakami. Niestety "Urodzona o północy" nie stroni od metafor, a także zdarzają się powtórzenia. Czy naprawdę czyjegoś imienia nie da się zastąpić jego płcią?
Bohaterowie. Kylie okazała się sympatyczną osobą, ale dlaczego wszystkie możliwe nieszczęścia spoczęły na niej?! Nie okazała się być zbuntowaną, irytującą na każdym kroku nastolatką, lecz osobą pomocną, znośną, otwartą na nowe znajomości. Nie została pozbawiona wad na szczęście. Bywała też bardzo niecierpliwa, szczególnie podczas rozmów z komendantką obozu, Holiday, które dotyczyły jej, jak dotąd nieznanej rasy. Natomiast taka Miranda chyba została spłycona do granic możliwości, ot zwykłą nastolatka o kolorowych włosach. Myśli tylko o chłopakach. Boże, czy istnieją bardziej przeciętne charakterem osoby? Natomiast niektórym brakowało czegoś szczególnego. Ale podsumowując - autorka całkiem nieźle poradziła sobie z wykreowaniem postaci.
A teraz przejdźmy do fabuły. Jak wcześniej wspomniałam, większość motywów została już wcześniej wykorzystana. Kylie jest rozdarta uczuciowo pomiędzy dwoma chłopakami, przystojnym znanym z dzieciństwa wilkołakiem, Lucasem i półelfem Derekiem. Jednak ten trójkąt autorka prowadzi bardzo umiejętnie i ciekawie, można poczuć chemię, jaka zrodziła się między dziewczyną i tymi dwoma chłopakami. Jeszcze jest sprawa istot nadnaturalnych. O nich też już wydano chyba stosy książek, lecz nie upatrzyłam jeszcze żadnej w tym oto typie. Kylie widzi duchy. W przeciwieństwie do reszty bohaterów nie umie rozczytać wzoru umysłu, po którym można wywnioskować, czy osoba jest człowiekiem, czy istotą nadnaturalną. Spodobało mi się przedstawienie ras w tej książce. Mimo wszystko tym najciekawszym i najbardziej powikłanym wątkiem są duchy, ukazujące się głównej bohaterce. Autorka sprawiła, że za wszelką cenę musimy się dowiedzieć kim są tajemnicze duchy, a wszystko jest owiane tajemnicą...
Podsumowując, "Urodzona o północy" opowiada o wkraczaniu w dorosłe, życie, odkrywaniu prawdy o samym sobie, a także przyzwyczaja nas do bolesnych zmian, jakie mogą zajść w każdej chwili naszego życia.
Moja ocena: 8/10
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja!
OdpowiedzUsuń