Zatem... Żegnam ;)
~Fleur~
Recenzją tego nie nazwę. Ten post ma na celu wyżalenie się.
Co powiedziała okładka:
Światowy bestseller, którego nakład przekroczył już ponad 2 mln egzemplarzy! To książka inna niż wszystkie, które dotąd widzieliście. To dziennik który pozwala przekształcić destrukcję w kreację, uruchomić wyobraźnię i wyrazić swoje emocje! Wykorzystując pomysłowo, lecz osobliwie zilustrowane szablony, uznana artystka Keri Smith zachęca do dokonywania aktów destrukcji i eksperymentów w dzienniku, aby rozbudzić prawdziwy proces tworzenia. Ideą dziennika jest jego kreatywne „zniszczenie”, „pobrudzenie”, „postarzenie” poprzez dowolną, bardzo osobistą, czasem abstrakcyjną, ale zawsze twórczą interpretację zadań zaproponowanych na jego stronach. Polecenia te mogą wydawać się niekonwencjonalne: dziurawienie stron, malowanie dłońmi, zalewanie kawą, zgniatanie kartek czy zabranie dziennika pod prysznic - nie należy jednak rozumieć ich zbyt dosłownie ale jedynie jako podpowiedzi mające na celu wykorzystanie własnej wyobraźni do różnych form artystycznego wyżycia się i utrwalenia swoich stanów ducha, wrażeń i obserwacji z otaczającego świata. Każdy dziennik jest niepowtarzalnym dziełem jego twórcy oddając jego osobowość i postrzeganie rzeczywistości.
Czym jest kreatywność? To cecha umysłu, która się po prostu w sobie ma i nijak nie da się jej nauczyć. Można ją jedynie pobudzić, ale wątpię by zadania takie jak: weź tę książkę pod prysznic, czy przylep tu muchy mogły w tym pomóc. To tak jakbym chciała zostać metamorfomagiem. Nie da się i tyle.
Spójrzmy na to określenie: kreatywna destrukcja. Jedno zaprzecza drugiemu. Albo niszczysz, albo tworzysz. Wybieraj.
Pomysł jest wyjątkowo głupi i dziwię się popularności Dziennika. Niszczenie książek jest skrajnym idiotyzmem i nie popieram tego. Ba, ja nie toleruję zaginania rogów, a co dopiero wylewanie kawy na książki. Dwieście lat temu książki były czymś niezwykle cennym. A teraz? Opluj, wytrzyj buty, zalej, zdeptaj, pognij, rzuć, wypierz i podrzyj. A PÓŹNIEJ CIESZ SIĘ.
Nie wiem, kto wydał tę książkę, ale powinien żałować. I to mocno. Nie wiem, jaki jest sens tejże książki, ale za trzydzieści złotych mogę kupić sześć zeszytów A4 i potraktować je tak samo. Chyba, iż Keri Smith to wróżbita Maciej i przewidziała, że dwunastolatki na YouTube będą pokazywały całemu światu jak niszczą Dziennik. To już inna sprawa.
Odradzam kupno jej szczególnie w prezencie. Jeżeli jakiemuś dziecku to kupicie, to zabiję. Przysięgam. Dzieciom powinniśmy pokazywać, że warto czytać i szanować książki, a nie niszczyć i mieć z tego zabawę. Jeśli popelnicie ten fatalny błąd, to podobne rzeczy zrobi z innymi książkami.
Odradzam. Trzydzieści złotych wyrzucone w błoto.
Moja ocena:
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆